Bornholm dzień drugi
Czwartek, 21 czerwca 2012 | dodano:26.06.2012
Dzień drugi wyprawy rozpoczął się od szybkiego złożenia obozowiska ok.7.15 ,śniadania i podjazdu na najwyższy punkt wyspy Rytterknaegten - 162 m n.p.m. , gdzie w 1856 roku wzniesiono Wieżę Królewską.

Rozciąga się z niej wspaniały widok , którego zdjęcia nie są wstanie nawet w części oddać.

Potem było na szczęście z górki a załadowane rowery momentalnie rozpędzały się do prędkości ponad 40km\h , na pożegnanie lasów odwiedziliśmy ogród dendrologiczny , gdzie zobaczyliśmy wiele ciekawych odmian roślin z różnych zakątków świata - platany , pędy bambusa , magnolie i super wyglądające na żywo drzewo "iglaste" z Chille (araukaria chilijska).

araukaria chilijska

sekwoja

magnolie
Pożegnaliśmy arboteum i przy szlaku natrafiliśmy na kurhany wikingów w kształcie łodzi (choć trzeba mieś dobrą wyobraźnię żeby tę łódź zobaczyć :) )

Następnie obraliśmy kierunek na Vestermarie , gdzie zatrzymaliśmy się przy kościele i bardzo zadbanym małym cmentarzu na którym było skupisko kamieni runicznych

Kościół w Vestermarie

Kamienie runiczne na cmentarzu (5 kamieni , ten czarny to Darek :) )
za Vestermarie przejeżdżaliśmy przez pole golfowe i wjechaliśmy do stolicy wyspy - Ronne. Dopiero tam widać więcej ludzi i jakiś ruch , bo wcześniej to miasteczka wyglądały jak wymarłe.

Uliczki w Ronne

Fontanna w Ronne
W stolicy wymieniliśmy euro na korony , zakupiliśmy prowiant , zwiedziliśmy trochę miasto i ruszyliśmy wzdłuż zachodniego wybrzeża.
Na jednym z parkingów zrobiliśmy postój na obiad , a później bo było to blisko morza poszliśmy na brzeg , gdzie ukazał nam się taki widok .....

spory obszar bez żadnej roślinności , powymywane głębokie żleby i ogólnie taki księżycowy krajobraz. Z boku stało kilka wagoników i było coś napisane o wydobywaniu węgla w XIX wieku.
Wszystko wyjaśniło się później jak przeglądałem foldery o Bornholmie i przypadkiem trafiliśmy na pozostałości po kopalni gliny.
Jadąc wzdłuż wybrzeża i podziwiając wspaniałe widoki

Morze Bałtyckie wyglądało momentami jak Adriatyk w Chorwacji :)
robiło się coraz bardziej górzyście

mijaliśmy kolejną wędzarnię ryb

przejeżdżaliśmy przez Hasle i dotarlismy do Jons Kapel (Kaplicy Jona) - strome 40 metrowe granitowe urwisko


Jons Kapel
Jadąc dalej trafiliśmy na nieczynny kamieniołom. Wykorzystaliśmy ten słodki zbiornik wody do kąpieli , Piechcin to jednak nie był , głębokość wody to było może z 70 cm a na dodatek zauważyliśmy że jest tam sporo pijawek które wyjątkowo szybko płynęły w naszych kierunkach.

nieczynny kamieniołom
odświeżeni pojechaliśmy dalej , minęliśmy Vang (gdzie na wylocie zauważyłem dobre miejsce na rozbicie namiotu) , dotarliśmy do zamku Hammershus - a właściwie do jego potęznych ruiny.

Zamek Hammershus

widok z zamku

Darek próbuje się bliżej zaznajomić z jedną z wielu owiec które "kosiły" trawę wokół zamku :)
Robiło się późno , chcieliśmy zrobić zakupy w Sandvig , ale się nie udało - sklepów tu praktycznie nie widać a jak są to krótko otwarte. Zmęczeni wróciliśmy na pole biwakowe obok Vang , gdzie się rozbiliśmy i rozpaliliśmy ognisko (dodać trzeba ze było to darmowe pole a było wyposażone w stoliki ławki , miejsce na ognisko , zapas węgla drzewnego i brykietu.Rozpalony brykiet okazał się bardzo dobry do gotowania wody w menażce bo kończył nam się zapas denaturatu.

I tak minął kolejny dzień wycieczki

Rozciąga się z niej wspaniały widok , którego zdjęcia nie są wstanie nawet w części oddać.

Potem było na szczęście z górki a załadowane rowery momentalnie rozpędzały się do prędkości ponad 40km\h , na pożegnanie lasów odwiedziliśmy ogród dendrologiczny , gdzie zobaczyliśmy wiele ciekawych odmian roślin z różnych zakątków świata - platany , pędy bambusa , magnolie i super wyglądające na żywo drzewo "iglaste" z Chille (araukaria chilijska).

araukaria chilijska

sekwoja

magnolie
Pożegnaliśmy arboteum i przy szlaku natrafiliśmy na kurhany wikingów w kształcie łodzi (choć trzeba mieś dobrą wyobraźnię żeby tę łódź zobaczyć :) )

Następnie obraliśmy kierunek na Vestermarie , gdzie zatrzymaliśmy się przy kościele i bardzo zadbanym małym cmentarzu na którym było skupisko kamieni runicznych

Kościół w Vestermarie

Kamienie runiczne na cmentarzu (5 kamieni , ten czarny to Darek :) )
za Vestermarie przejeżdżaliśmy przez pole golfowe i wjechaliśmy do stolicy wyspy - Ronne. Dopiero tam widać więcej ludzi i jakiś ruch , bo wcześniej to miasteczka wyglądały jak wymarłe.

Uliczki w Ronne

Fontanna w Ronne
W stolicy wymieniliśmy euro na korony , zakupiliśmy prowiant , zwiedziliśmy trochę miasto i ruszyliśmy wzdłuż zachodniego wybrzeża.
Na jednym z parkingów zrobiliśmy postój na obiad , a później bo było to blisko morza poszliśmy na brzeg , gdzie ukazał nam się taki widok .....

spory obszar bez żadnej roślinności , powymywane głębokie żleby i ogólnie taki księżycowy krajobraz. Z boku stało kilka wagoników i było coś napisane o wydobywaniu węgla w XIX wieku.
Wszystko wyjaśniło się później jak przeglądałem foldery o Bornholmie i przypadkiem trafiliśmy na pozostałości po kopalni gliny.
Jadąc wzdłuż wybrzeża i podziwiając wspaniałe widoki

Morze Bałtyckie wyglądało momentami jak Adriatyk w Chorwacji :)
robiło się coraz bardziej górzyście

mijaliśmy kolejną wędzarnię ryb

przejeżdżaliśmy przez Hasle i dotarlismy do Jons Kapel (Kaplicy Jona) - strome 40 metrowe granitowe urwisko


Jons Kapel
Jadąc dalej trafiliśmy na nieczynny kamieniołom. Wykorzystaliśmy ten słodki zbiornik wody do kąpieli , Piechcin to jednak nie był , głębokość wody to było może z 70 cm a na dodatek zauważyliśmy że jest tam sporo pijawek które wyjątkowo szybko płynęły w naszych kierunkach.

nieczynny kamieniołom
odświeżeni pojechaliśmy dalej , minęliśmy Vang (gdzie na wylocie zauważyłem dobre miejsce na rozbicie namiotu) , dotarliśmy do zamku Hammershus - a właściwie do jego potęznych ruiny.

Zamek Hammershus

widok z zamku

Darek próbuje się bliżej zaznajomić z jedną z wielu owiec które "kosiły" trawę wokół zamku :)
Robiło się późno , chcieliśmy zrobić zakupy w Sandvig , ale się nie udało - sklepów tu praktycznie nie widać a jak są to krótko otwarte. Zmęczeni wróciliśmy na pole biwakowe obok Vang , gdzie się rozbiliśmy i rozpaliliśmy ognisko (dodać trzeba ze było to darmowe pole a było wyposażone w stoliki ławki , miejsce na ognisko , zapas węgla drzewnego i brykietu.Rozpalony brykiet okazał się bardzo dobry do gotowania wody w menażce bo kończył nam się zapas denaturatu.

I tak minął kolejny dzień wycieczki
Dane wycieczki:
Km: | 56.00 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 04:07 | km/h: | 13.60 |
Pr. maks.: | 44.00 |
Komentarze
Taka niepozorna wieżyczka a można z niej podziwiać niezłe widoki:)
Aż się nie chce wierzyć, że nasz Bałtyk tak się świetnie prezentuje, prawie jak w Chorwacji:) jelon85 - 12:09 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj
Komentuj
Aż się nie chce wierzyć, że nasz Bałtyk tak się świetnie prezentuje, prawie jak w Chorwacji:) jelon85 - 12:09 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj